niedziela, 6 lipca 2014

Dinożarły :)

Wczoraj zafundowaliśmy sobie powrót do dzieciństwa :) Bo chyba każdy z nas miał taki okres w życiu, kiedy pasjonował się wymarłymi gadami. A w tutejszym Muzeum Nauki można obecnie sobie podziwiać naprawdę fajną wystawę z tymi stworami. Wchodząc do muzeum miałam nadzieję, że mają tutaj stwora, którego uwielbiam od małego - T-Rexa oczywiście :) nie zawiodłam się, a wręcz dostałam dużo więcej. 



 Można było np. sobie wyobrazić jak ogromne były tamtejsze roślinożerne stwory, stojąc przy tylnej nodze takiego jegomościa :) Oraz popodziwiać duże i te całkiem niewielkie dinozaury jak np. ten opancerzony prehistoryczny pies, lub świnka morska, bo mniej więcej to przypominał ten szkielet ;)



Ogólnie było tego całkiem sporo, do tego można było pooglądać, podotykać i poczytać ciekawostki skąd pochodzą, co oznaczają ich nazwy, ile mierzyły, ważyły itp.


No i gwiazdy wystawy - Gigantozaur, o którym szczerze mówiąc nigdy wcześniej nie słyszałam i ulubiony T-Rex :) Okazało się, że tyranozaury były mniejsze od swoich kolegów gigantozaurów, obydwa za to wyglądały bardzo podobnie jeśli chodzi o budowę i sposób poruszania się. Ostatnio zasłyszeliśmy opinię, że T-Rexy wcale nie były najgroźniejszymi predatorami swoich czasów - a raczej padlinożercami. Tutejsza wystawa nie psuła nam dzieciństwa ;) i dalej podtrzymywała teorię o ich drapieżności i bojowym nastawieniu do życia. Co by nie mówić ja wyszłam zachwycona  z wystawy, w końcu mogłam stanąć tuż obok kości tych stworów i wyobrazić sobie jak były ogromne w porównaniu z nami maluczkimi człowiekami ;) Małżonek mój chyba również był zadowolony :) 



Całość była zrobiona ewidentnie pod dzieci, ale mi to wcale nie przeszkadzało, bo bawiłam się przednio :) a jeśli chodzi o dziecięce zabawy to muzeum oczywiście nie kończyło się tylko na dinozaurach. W sposób bardzo interaktywny i ciekawy można było dowiedzieć się jak działa elektryczność, światło, kolory, wiatr, jak powstają chmury, deszcz  i wiele innych. Oczywiście nie omieszkaliśmy wypróbować większości tych zabawek :)


Mi się bardzo podobało np. mini tornado :) 

Kilka innych zabawek też było niezłych. Np. ta gigantyczna suszara wyjaśniająca jak może działać opływające powietrze, dzięki któremu ta piłka nie spadała nawet jak się mocno odchyliło suszarę na bok :) Generalnie spędziliśmy tam jakieś 4 godziny. Na niektóre stanowiska jednak się nie pchaliśmy, gdyż były oblegane przez człowieki do lat 12 - tak na oko licząc. Wyglądalibyśmy zapewne dość osobliwie przy stołach do eksperymentów ;) zresztą stoliki chyba nie były przystosowane dla takich wielkoludów jak my.


A na koniec przy niskim poziomie cukru i już znacznym głodzie przedobiadowym, jeszcze machnęliśmy sobie słit focię z misiem, którego poznaliśmy już jakieś 2 tygodnie temu, kiedy to przyszliśmy się zorientować co i jak. Tak dla porównania miś w całości na pierwszym zdjęciu. Chyba nie chciałabym się jednak spotkać z nim oko w oko bez krat między nami. Co by nie mówić to jednak spore bydle jest.




W sumie należałoby też wspomnieć, jak niewielkie rzeczy cieszą człowieka ;) W czwartek w końcu dojechały do nas nasze rzeczy z Polski. I tak mamy w końcu narzędzia do pracy i rozrywki - głównie rozrywki ;) No i aparat, stąd zdjęcia wyglądają nieco lepiej niż poprzednie. W każdym razie wszystko wskazuje na to, że będę mogła zacząć sobie spokojnie malować od poniedziałku.

Pozdrawiamy przedpołudniowo :)


2 komentarze:

  1. Anezik suuper!!! My też z O w muzeum jak dzieci szalejemy- razem z dziećmi :D A co! Najfajniejsze stanowiska robią dla małych ludków;) Dzięki za relację * Swoją drogą, ogromne bestie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie ma za co ;) a jakby te bestyje żyły to nas na dwa gryzy by wzięły ;)

      Usuń