niedziela, 31 lipca 2011

I po Czosze...

Czocha - trzecia z pięciu imprez "rycerskich" na jakiej byłam w tym roku... Oj coś kruchy ten sezon... Ale nic to. Fotek z imprezy nie będzie, bo pogoda się na nas uwzięła i  poza niedzielnym porankiem kiedy kończyłam pewną rzecz, aparatu nie wyciągałam. Ale mimo deszczu było fajnie jak zwykle. Zobaczyć te wstrętne ryje i spędzić w ich towarzystwie te prawie 3 dni było całkiem miło.

Szkoda, że to już koniec weekendu.. bleee jutro znowu pobudka o 5:55

a tymczasem owa  sfotografowana rzecz :)

Kolejny sakiew trafił w ręce mam nadzieję zadowolonego właściciela ;)

Tu jeszcze w fazie tworzenia - tak wyglądała tydzień temu ;)


A tu już skończona - dziś, niedziela rano. Heh spędziłam z nią całą sobotę. Przyznam się bez bicia - lubię wyszywać, ale nie cierpię wykańczać takich rzeczy. Ilość czasu jaką to pochłania jest zastraszająca....








No i to tyle na dziś. Teraz szybka kąpiel i chyba do wyra, bo odpoczywanie strasznie męczy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz